piątek, 2 sierpnia 2013

14. "NIE DOMYŚLASZ SIĘ, KOCHANIE?"

*PO ODZYSKANIU PRZYTOMNOŚCI*

Obudziłam się. Rozglądałam się dookoła. Był to dom Barthela. Ale jego przy mnie jednak nie było.
- O! Widzę, ze sie obudzilas! To bardzo dobrze sie sklada! - podszedl do mnie i zaczal sciagac mi bluzke.
- Co ty robisz?! Puszczaj mnie psycholu!!! - zaczelam krzyczec wyrywajac sie mu.
Na nic niestety zdaly sie moje krzyki... Barthel osiągnął swoj cel...
*KILKADZIESIAT MINUT PÓŹNIEJ*
Lezalam na ziemi placzac. Cala bylam poobijana, pokrwawiona... Jakis czas minal, kiedy odwazylam sie wstac i skierowac do drzwi. Po prostu wrocic do domu. Barthela przy mnie nie bylo. Po tym okrucieństwie jakie zrobil zniknal... Cala zdruzgotana mialam juz chwytac za klamke.
- A gdzie to sie wybiera?! - uslyszalam glos Barthela za plecami.
- Daj mi spokoj!!!- krzyknelam jeszcze bardziej placzac.
- Nigdzie nie pojdziesz! Juz tu zostaniesz! Na zawsze! Nikt cie nie znajdzie!- uderzyl mnie.
- Znajda mnie! Albo sama uciekne! Byleby nie byc tu z toba, debilu! - zaczelam mu sie wyrywac.
- Myslisz, ze bedziesz tu przebywac?! Hahhaha! Nie jestem taki glupi! - znow mnie szarpnal i uderzyl.
- Pomocy!!!- zaczelam krzyczec caly czas placzac.
- Zamknij sie!- wzial jakis ciezki przedmiot zza siebie i uderzyl mnie nim w glowe.
*PO ODZYSKANIU PRZYTOMNOSCI*
Obudzilam sie. Juz nie bylam w domu tego kretyna... Sama nie wiem gdzie bylam. To jakies chlodne, wilgotne i ciemne pomieszczenie. Cos w stylu piwnicy, ale to na pewno nie to... Nagle drewniane drzwi sie otworzyly, a moim om ukazali sie Barthel, Daniel, Oscar, Phillip i Felix. Ci ktorych wymienilam to, to slawetne towarzystwo Barthela.
- Podoba ci sie?!- spytal Barthel - podziekuj chlopakom! To oni ci taka piekna miejscowe znalezli! - zasmiali sie.
- Czego wy ode mnie chcecie?!- plakalam.
- Nie domyslasz sie, kochanie? - spytal mnie Oscar.
- Dobra chlopaki... Daniel! Teraz twoja godzina... Potem Felix - powiedzial.
- Jasne - potwierdzili i wyszli.
  Zostalam sama z Danielem. Znow ten sam koszmar. Czy kiedyś się to skonczy?
*W TYM SAMY CZASIE*
- Gdzie ona jest?- spytala Agata.
- Moze poszla do tego swojego chlopaka?- zarzucilem.
- To raczej niemozliwe... Zawsze mi o tym mowila... Martwie sie, Kuba.
- No to moze u Marco?
- Zadzwonię do niego - powiedziala wyjmujac telefon.
*ROZMOWA TELEFONICZNA*
- Halo, Marco?
- No,co tam?
- Jest u ciebie Kamila?
- Przykro mi, ale nie. A cos sie stalo?
- Cholera no!- zalamala sie.
- Aga... Spokojnie. Co sie stalo?
- Kamila zniknela! Jest juz ta godzina (23:12) a jej nadal nie ma!
- O Boże! Agata ja zaraz będę u was! Moze razem cos wymyslimy! - powiedzial i sie rozlaczyl.
-------------------
Było 3 komentarze, wiec dotrzymałąm słowa :) Coraz wieksze zameiszanie ;DD Aaa! Zakłądam nowego bloga. Już założyłam, ale musze dopracować prolog ;* Dam Wam znać :) Tylko nie pomyślcie sobie, ze ten blog dobiega konca! Jeszcze trochę dużo sie tu wydarzy ;D

CZYTASZ? - KOMENTUJ :)

7 komentarzy:

  1. Ja pierniczę co za....!
    Biedna Kamila.
    Rozdział cudeńko.!;D

    OdpowiedzUsuń
  2. dobre ♥ mam nadzieję, że ją uratują ;c czekam na nn ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Co za psychiczni ludzie -,- ( ci chłopaki )
    GRRR. zabiłabym ;/
    Strasznie szkoda mi Kamili ;pp
    Czekam na kolejny rozdział ;)
    Pozdrawiam ;P

    Zapraszam na moje blogi:
    Praca-laczy-ludzi-bvb.blogspot.com
    Fest-der-liebe-bvb.blogspot.com
    Jameinbrudermarcoreus.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Biedna Kamila,a rozdział świetny ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda mi Kamili.
    Rozdział jest cudowny.
    Mam nadzieję, że Marco ją uratuje.

    OdpowiedzUsuń
  6. Biedna Kamila mam nadzieję że Marco ją uratuje.
    rozdział jest boski.

    OdpowiedzUsuń