piątek, 30 sierpnia 2013

18. "Houston mamy problem!''

- Rozumiem. Dziękuję - powiedziałem.
   Lekarz poszedł do innych pacjentów. Ja opadłem na siedzenie. Stwierdziłem, że jednak powiadomię Agatę i Kubę. Za pomocą telefonu napisałem sms'a do Kuby.

*Kamila jest w szpitalu. Nie martwcie się. Cały czas przy niej jestem*

Za zaledwie kilka sekund usłyszałem dzwonek mojego telefonu.

***
- Halo?
- Marco! Który to szpital?!
- Kuba! Uspokój się. Przecież słychać po głosie, że jesteś strasznie zmęczony! I tak i tak teraz jest nieprzytomna, więc nie ma sensu, żebyście się błąkali po nocy...
- Nie ma mowy!
- Obiecuję, że gdy będzie coś wiadomo od razy dam wam znać. Teraz nawet z lekarzem spokojnie nie pogadasz.
- Ale wszystko z nią w porządku? - powiedział już spokojniej.
- Tak...
- Ale z samego rana przyjeżdżamy!
- Dobrze.
- Informuj nas na bieżąco.
- Zrozumiałem, a teraz śpij spokojnie.
   Kuba się rozłączył. Strasznie się martwił od samego początku. Jednak jedno nie dawało mi spokoju... Kim byli ci mężczyźni? Domyślam się, że jeden z nich to na pewno ten Barthel... Od samego początku mi się nie podobał!
   Postanowiłem wejść do Kamili. Wiem, że jest nieprzytomna, ale to nic. Poprosiłem przechodzącą pielęgniarkę o pozwolenie. Na całe szczęście je otrzymałem.
   Spokojnie otworzyłem drzwi. Nagle cały obraz mi się rozmazał. Głosy dochodzące z korytarza jakby się oddalały. Przede mną rozprzestrzeniała się gęsta mgła.

*************

- Marco?
- C.. co? - wydukałem.
- Zerwałeś się, jak po jakimś horrorze! - śmiał się Aubameyang.
- Co ty mówisz?! - nic nie rozumiałem.
- Nie wiem o co ci chodzi :D
- Kamila! Przecież ona jest w szpitalu!
- Eee.. xD To Ty jesteś w szpitalu - wyjaśnił.
- Co?!
- Nie pamiętasz?
- Nie?
- No to ja Ci przypomnę - uśmiechnął się Pierre.
- Słucham.
- Zacznijmy od początku... Jutro gramy mecz. Ważny mecz. Kilka dni temu trenowaliśmy. Wszyscy strasznie się starali. Niestety treningowi sprzyjała wysoka temperatura. No i ty poległeś...
- Nie rozumiem...
- Zasłabłeś! I zapadłeś w taką krótką śpiączkę...
- O cholera... Ej.. a Kamila? Znaleźliście ją?
- Po co mieliśmy jej szukać? Chodzi do liceum. Dobrze sobie radzi.
- Czyli... Nie! Niemożliwe! Przecież ten las... Kamila...
- No! Musiałeś się nieźle narąbać tą narkozą! ;D - zaśmiał się.
- Weź...
- Ułóż to sobie w głowie, a ja pójdę po lekarza - uśmiechnął się i wyszedł.
- Żeby to jeszcze było takie proste... - burknąłem pod nosem.
   Jedynym rozwiązaniem tej sprawy był telefon do Kamili. Wyciągnąłem rękę po telefon.

***
- Auba! Nie zamierzam znów wysłuchiwać twoich głupot! Idź i poszukaj tego misia, a nie będziesz mi sie darł do słuchawki 'Houston mam problem'!- wykrzyczała Kamila.
-To ja! Marco ;d
- Marco? Przepraszam :D Nie wiedziałam, że to ty - wytłumaczyła.
- Przecież to mój telefon - zaśmiałem się.
- Ale Auba wcześniej się wydurniał... xD
- No tak...
- A jak się czujesz?
- No powiedzmy, że dobrze... Tylko mam problem z poukładaniem sobie tego wszystkiego...
- Ale czego?
- Miałem sen... I pomyliłem go z realnym życiem...
- Znam to. Często tak miewam. Kiedy wychodzisz?
- Nie wiem jeszcze... Ale powiedz mi - jak układa Ci się z Barthelem?
- W porządku, dzięki.
- To dobrze :) - a to jednak nie był sen :/
- Marco, muszę kończyć. Jak wyjdziesz to pewnie się spikniemy i się spotkamy - powiedziała.
- No okej...
- Paa
- Hej...

***

Hmmm... Dziwne uczucie :/ No cóż. Życie toczy sie dalej. Z Kamilą, czy bez...
- No proszę! Jak się pan czuje? - spytał lekarz.
- Okropnie, strasznie, źle, gorzej być nie może, moje życie legło w gruzach / wspaniale - powiedziałem.
- To świetnie! Zrobimy kilka badań i jutro będzie istniała możliwość opuszczenia szpitala - uśmiechnął się.
- Rozumiem.
- Doktorze! Potrzebna pańska pomoc! - na salę wbiegła jakaś pielęgniarka.
- Już. Zaraz do pana wrócę - powiedział i biegiem opuścił salę.
- Wyglądasz, jakbyś zleciał z piętnastego piętra, wleciał pod pociąg, z którego wszystkie cegły walnęły cię w twarz! - powiedział Auba.
- Oglądasz zdecydowanie za dużo filmów! - stwierdziłem.
- No wiem ;D Powiedz, co cię tak przybiło?
- Życie, Auba. Życie.
  Patrzył na mnie dziwnym spojrzeniem.
- Mwahahahah! Do sekty wstapiłeś?! - wybuchnął nie zdając sobie sprawy z powagi sytuacji.
- Tak, Auba... -_-

------------------------------
Hej, hej <3 Więc wznawiam bloga ;)) Nie mogłam bez niego żyć :D Mam nadzieję, że po tej akcji mnie nie znienawidzicie xD I tak i tak Was kocham ;3 Pozdrawiam -Emila Reus ;*








6 komentarzy:

  1. Sen? LOL. No to mnie nieźle zaskoczyłaś..
    Barthel, czemu on? Marco fajniejszy <3
    No nic, czekam na nexta ;3
    Pozdrawiam;*
    W wolnej chwili zapraszam do mnie c;

    OdpowiedzUsuń
  2. No nieźle to wymyśliłaś .;)
    Bardzo ciekawie .! Zazdroszczę pomysłu .
    A może Marco wyśnił przyszłość i faktycznie to się wydarzy ?
    No zobaczymy , mam nadzieję, że kolejny pojawi się wcześniej .;)
    Pozdrawiam i zapraszam ;)
    http://patrz-na-tych-obok.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Łoo! wiedziałam, że to będzie mocarne xD
    weź no usuń tego Barthela! niech akysza! Marco ma z nią być! <3
    no to czekam na nexta i zapraszam do mnie :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Supcio po prostu boskie :)
    Sen... biedny Marco
    Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  5. hahahahahaha zleciałam z Krzesła xD Auba jezu kocham tego mudzyna xD No,no,no może to przewidział xD Ja tak miałam,i to nie jest zbyt good xD Czekam na następny pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział jest cudowny.
    Too tylko sen .Biedny Marco. :(
    Ale ona musi być z Marco.

    OdpowiedzUsuń