- Znaleźliśmy dziewczynę Martwą.
Co?! Co on powiedział?! W
moich oczach stanęły łzy, które zaraz wydostały się na zewnątrz. Agata zerknęła
na mnie. Nagle zaczęła piszczeć i
płakać.
- Halo! Proszę pana! Proszę przyjechać do (…) – powiedział.
- Halo! Proszę pana! Proszę przyjechać do (…) – powiedział.
*JAKIŚ CZAS POTEM*
Nie mogliśmy się z tego otrząsnąć… Cały czas miałem w głowie słowa
tego policjanta!
Po upływie jakiegoś czasu ruszyliśmy
do… kostnicy. Agata cały czas płakała. Policjant nas ‘’powitał’’… Wraz z nim
weszliśmy do tego mrocznego miejsca. Pracownik odkrył twarz Kamili. Agata nie
chciała na to patrzeć, dlatego wcześniej schowała twarz w dłonie.
- Ale to nie jest Kamila – powiedziałem.
- Jak to? – zdziwił się policjant – Proszę zerknąć jeszcze raz.
- Ta dziewczyna to nie nasza Kamila!
Agata odsunęła ręce od twarzy.
- Boże… Masz rację Kuba! Kamień z serca – przytuliła się do mnie, nadal jednak płacząc.
- Czyli, że ta osoba nie należy do waszej rodziny? – spytał.
- Absolutnie – powiedziałem.
- A więc przepraszamy za to całe zamieszanie. Zaraz na nowo wznowimy poszukiwania- powiedział.
- Dziękujemy. Do widzenia – powiedziałem.
- Do widzenia.
Trochę się uspokoiliśmy, ale gdzie nasza Kamila? ;( <3
- Ale to nie jest Kamila – powiedziałem.
- Jak to? – zdziwił się policjant – Proszę zerknąć jeszcze raz.
- Ta dziewczyna to nie nasza Kamila!
Agata odsunęła ręce od twarzy.
- Boże… Masz rację Kuba! Kamień z serca – przytuliła się do mnie, nadal jednak płacząc.
- Czyli, że ta osoba nie należy do waszej rodziny? – spytał.
- Absolutnie – powiedziałem.
- A więc przepraszamy za to całe zamieszanie. Zaraz na nowo wznowimy poszukiwania- powiedział.
- Dziękujemy. Do widzenia – powiedziałem.
- Do widzenia.
Trochę się uspokoiliśmy, ale gdzie nasza Kamila? ;( <3
*MARCO REUS*
Ja już dłużej tak nie mogę! Nie
wytrzymam w tej świadomości, że jej się coś stało! Wiem, ze policja się stara,
ale to mi nie wystarcza! Postanowiłem jej poszukać… To takie dziwne uczucie…
Zupełnie, jakby serce do mnie przemawiało… Wziąłem kluczyki do auta i ruszyłem
w drogę. Nikomu nic nie mówiąc rozpocząłem poszukiwania. Szukałem jej w najmniejszych
zakamarkach Dortmundu. Postanowiłem wyjechać po za miasto. Ulice otaczał gęsty
las. Było już ciemno. Prawie nic nie mogłem spostrzec. Jednak coś we mnie jakby
drgnęło i postanowiłem zobaczyć, co też kryje się w tym lesie. Zaparkowałem. Zacząłem szukać choćby śladów.
- Debilu!
- To nie moja wina!
- Ona się nie rusza!
- I co z tego?!
- Wiejemy!
Te głosy podsłuchiwałem kryjąc się za drzewem.
- Ale ją tu zostawisz?!
- A mam wyjście?! Nie będę trupa w samochodzie woził!
- A może ona żyje?!
- Ty to już lepiej się nie odzywaj!
Głosy się oddalały. Po chwili usłyszałem dźwięk odjeżdżającego samochodu. Pojechali. Serce mi strasznie przyspieszyło.
- Trupa? O Matko… - szybko ruszyłem przed siebie.
- Debilu!
- To nie moja wina!
- Ona się nie rusza!
- I co z tego?!
- Wiejemy!
Te głosy podsłuchiwałem kryjąc się za drzewem.
- Ale ją tu zostawisz?!
- A mam wyjście?! Nie będę trupa w samochodzie woził!
- A może ona żyje?!
- Ty to już lepiej się nie odzywaj!
Głosy się oddalały. Po chwili usłyszałem dźwięk odjeżdżającego samochodu. Pojechali. Serce mi strasznie przyspieszyło.
- Trupa? O Matko… - szybko ruszyłem przed siebie.
Moim celem był taki jakby mały schowek.
Biegłem ile sił w nogach. Ze strachem
stanąłem przed drzwiami. Tysiąc rozmaitych myśli nachodziło mi do głowy. A co
jeśli zastanę tam Kamilę? Przecież ja tego nie przeżyję! Otworzyłem ciężkie
drzwi. W ciemnym rogu leżała blada postać. Niepewnie podszedłem bliżej.
- Nie! Nie! – łzy spłynęły po moich policzkach – Kamila! Boże! Co oni ci zrobili?! – przykucnąłem.
Sprawdziłem tętno. Biło. Słabo, ale jednak biło. Szybko zabrałem ją do samochodu. Moją misją było jak najszybsze dowiezienie Kamili do szpitala.
- Nie! Nie! – łzy spłynęły po moich policzkach – Kamila! Boże! Co oni ci zrobili?! – przykucnąłem.
Sprawdziłem tętno. Biło. Słabo, ale jednak biło. Szybko zabrałem ją do samochodu. Moją misją było jak najszybsze dowiezienie Kamili do szpitala.
*W SZPITALU*
- Pomocy! – krzyknąłem, kiedy wbiegłem
do szpitala trzymając nieprzytomną Kamilę na rękach.
- Spokojnie. Co się stało? – podeszła do mnie pielęgniarka.
- To moja przyjaciółka! Banda idiotów ją uprowadziła i przez długi czas trzymała jakimś schowku w lesie! Błagam! Niech ktoś zadba o to, by nic się jej nie stało! – poczułem, ze łzy mimowolnie napływają do moich oczu.
- Sekundka. Doktorze! Eva! Zabierz ją do sali! – krzyknęła do innej pielęgniarki, a sama pobiegła szukać lekarza.
Druga pielęgniarka przewiozła Kamilę do sali. Mi jednak nie było wolno tam wchodzić. Po kilku minutach do sali wbiegł lekarz. Przez to całe zamieszanie zapomniałem powiadomić Kubę i Agatę. Wyjąłem telefon. 00:36… Pewnie śpią, więc nie ma sensu ich budzić i martwić. Powiadomię ich, kiedy będzie już coś wiadomo.
- Spokojnie. Co się stało? – podeszła do mnie pielęgniarka.
- To moja przyjaciółka! Banda idiotów ją uprowadziła i przez długi czas trzymała jakimś schowku w lesie! Błagam! Niech ktoś zadba o to, by nic się jej nie stało! – poczułem, ze łzy mimowolnie napływają do moich oczu.
- Sekundka. Doktorze! Eva! Zabierz ją do sali! – krzyknęła do innej pielęgniarki, a sama pobiegła szukać lekarza.
Druga pielęgniarka przewiozła Kamilę do sali. Mi jednak nie było wolno tam wchodzić. Po kilku minutach do sali wbiegł lekarz. Przez to całe zamieszanie zapomniałem powiadomić Kubę i Agatę. Wyjąłem telefon. 00:36… Pewnie śpią, więc nie ma sensu ich budzić i martwić. Powiadomię ich, kiedy będzie już coś wiadomo.
*KILKA GODZIN PÓŹNIEJ*
Wywożą
ją w tą i z powrotem na badania…
- Pan z rodziny? – spytał lekarz, kiedy wyszedł z sali.
- Tak jakby… Czy wszystko z nią w porządku?!
- Jest strasznie posiniaczona, pokaleczona… Na całe szczęście nie ma raczej żadnych obrażeń wewnętrznych. Jednakże jest strasznie przemarznięta… Podaliśmy kroplówkę. Teraz pozostało nam czekać, aż się wybudzi. Wtedy będziemy mogli zrobić kolejne, ważne badania.
- Pan z rodziny? – spytał lekarz, kiedy wyszedł z sali.
- Tak jakby… Czy wszystko z nią w porządku?!
- Jest strasznie posiniaczona, pokaleczona… Na całe szczęście nie ma raczej żadnych obrażeń wewnętrznych. Jednakże jest strasznie przemarznięta… Podaliśmy kroplówkę. Teraz pozostało nam czekać, aż się wybudzi. Wtedy będziemy mogli zrobić kolejne, ważne badania.
----------------------
Taki tam dreszczyk ;DD Mam nadzieję, ze mnie nie zabijecie :D <3 Pozdrawiam ;3
KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ MNIE ♥
Weź zawał miałam na miejscu.
OdpowiedzUsuńUf... Marco ją znalazł.
Czekam na next.
Rozdział cudny,
OdpowiedzUsuńDobrze że Marco ją znalazł.
czekam na kolejny.
Nabawię się jakiej choroby serca chyba.!;D
OdpowiedzUsuńRozdział cudny.;*
Dobrze że Marco ją znalazł i oby się pozbierała po tym wszystkim.
Dobrze, że Kamila żyje. Rozdział cudny :) Niech szybko zdrowieje...
OdpowiedzUsuńSuper. !!!
OdpowiedzUsuńPomysł doskonały .!
Czekam na kolejny ;)
Kocham Cię dziewczyno za to że jej nie zabiłas ;3.
OdpowiedzUsuńMyślę że wyjdzie z tego ;).
Świetny rozdział
Czekam na nn
Niegrzeczna dziewczyna! Nastraszyłąś nas, ale odbrze, że alles ist gut, zapraszam do siebie na nowy rozdział ;D http://wygraliciktorzyniezwatpili.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńMile widziana opinia w kom ;D
Pozdrawiam Emilkę ^_^ (6obcy.pl - Angelika :D)
OdpowiedzUsuńŚwietny blog
OdpowiedzUsuńDopiero nadrobiłam ale to jest cudo <3
Czekam na kolejny rozdział.
Zapraszam do mnie obiecaj-ze-mnie-nie-skrzywdzisz.blogspot.com mile widziane komentarze