- Na ziemniaki! xD
Po tych słowach wypowiedzianych przez Lewandowskiego, wybuchliśmy śmiechem ;D Chłopaki popłakali się ze śmiechu! Kiedy Robert męczył biedne dzieci, niespodziewanie wróciła nauczycielka z łopatą :D
- A kim pan jest? Co pan tu robi? – zdziwiła się.
- Bo wie pani… ja… ten… tego… Nie wyłączyłem żelazka! – szybko wybiegł z sali ;D
- Hahahaha! – zaśmialiśmy się, kiedy Bobek dołączył do nas xD
- Wygraaałeeeem! – zaśmiał mi się w twarz.
- O-oł… - powiedziałam -,-
Pierwszy raz przegrałam zakład z Lewandowskim! Zawsze to ja wygrywałam… Zawsze to znaczy przez ten ostatni miesiąc xD
- Oj weź Lewy… Raz mi daruj – uśmiechnęłam się.
- Nie ma takiej opcji! Pierwszy raz wygrałem z tobą! Oł je! Lewy wygrał! Kamila przegrała! – tańczył z radości.
- Hahaha! – zaśmiali się wszyscy.
Opuściliśmy przedszkole. Chodziliśmy sobie po mieście. Nagle Lewemu się cos przypomniało.
- Zaraz! Miałem ci wymyślać karę Kamilko! – zaśmiał się.
- Już myślałam, że zapomniałeś! – powiedziałam, a oni zaczęli się śmiać.
- No chyba nie! A najlepsze jest to, że już wiem, co musisz zrobić! – zaśmiał się złowieszczo.
- No słucham…
- Musisz… - popatrzył na mnie diabelskim wzrokiem.
- Muszę…
- Musisz…
- Lewandowski! – powiedział Kuba, który wraz z resztą był bardzo ciekaw mojej kary -,-
- Musisz pocałować Reusa! – wykrzyczał.
- Co?! – obydwoje (ja i Marco) popatrzeliśmy na niego, jak na idiotę…
- No nie udawajcie… widać, że się kochacie – powiedział, a tamta dwójka potaknęła.
- Wcale nie! – powiedziałam.
- No właśnie! – poparł mnie Marco.
- Wcale tak! – powiedzieli na raz.
- Buzi –buzi, albo idziesz do kościoła księdza miotłą walnąć! – powiedział Lewandowski myśląc, ze zostanie zagłuszony xD
- Co? – ja.
- Do kościoła? – Łukasz.
- Jakiego księdza? – Marco.
- Miotłą? – Kuba.
- To co słyszeliście! Więc jak Kamilko? – znów ten jego złowieszczy uśmiech -,-
- Nienawidzę cię – powiedziałam wystawiając mu język.
- Też cie kocham! – przytulił mnie.
- Dajesz! To jeden niewinny całus! – powiedział Łukasz.
- Odważysz się! Zamkniemy oczy! – powiedział mój kochany Kubuś!
- Bo pójdziesz to księdza! – pogroził Lewy.
- Głupki z was! – powiedziałam.
Musze to zrobić… Popatrzyłam na tą trójkę, która się szczerzyła, jak już nie powiem kto… Potem spojrzałam na Marco. Na jego twarzy widniał uśmiech ;) Podeszłam do niego. Tak – bałam się. Podeszłam do niego. Spojrzałam do góry na jego twarz. Następnie do tyłu, na te uchachane mordy -,- Znów w przód. Marco się lekko uśmiechnął. Serce waliło mi jak szalone… Raz. Dwa. Trzy…
- O! To tu się skryliście! – powiedziała Agata.
- Nie teraz! Idź sobie żono! – „odgonił” ją Kuba ;D
- Hej ciociu – przytuliłam ją.
Uffff… Uratowała mnie! Yes! <3
- No hej słonko – uśmiechnęła się.
- A miało być tak pięknie! – przytupnął Robert.
- Wcale nie! – powiedziałam.
- Dobra… Nie chce wiedzieć, co miało się stać – zaśmiała się Agata – ale z tobą, Kubusiu pogadam w domu! Chciałeś mnie wygonić!
- Jaaa? Nieee! A gdzie Oliwka? – spytał.
Agata wszystko wyjaśniała. Ja udawałam, że słucham, ale zerknęłam na SMUTNĄ twarz Marco. Co się stało? Czemu on posmutniał? W 100 % wolę, gdy się uśmiecha!
- Wiecie, co? Przypomniałem sobie, że muszę się z Mario spotkać – zarzucił i poszedł.
- Pa – powiedzieli.
Ja nie powiedziałam nic. Mój wzrok zniżył się nieco i patrzyłam na ziemię… Smutno ;(
- Wiecie co? Ja też pójdę do domu… Jakoś mnie głowa rozbolała – skłamałam.
- Okej – powiedziała Agata – My jeszcze pójdziemy po Oliwkę i wstąpimy do sklepu :)
- Jasne – uśmiechnęłam się sztywno i ruszyłam do domu.
Przed oczami miałam smutną twarz Marco ;( Zmieniłam się… Wcześniej inni mnie w ogóle nie obchodzili… Dużo się tu nauczyłam. Przestałam być egoistką. Jeszcze na nikim mi tak nie zależało, jak na Marco. Martwię się o niego. Mam nadzieję, że nie wziął tego niedoszłego karnego pocałunku do serca… Jeszcze mógłby się na mnie obrazić! My jesteśmy tylko przyjaciółmi… NIESTETY! ;( Podoba mi się… Nic na to nie poradzę! Wiem, że on mnie nie kocha, tylko lubi, jak przyjaciółkę. Pomimo to, robię sobie tą cholerną nadzieję, że będziemy razem! Ta! Chyba w moich najpiękniejszych snach! Zresztą to nawet niemożliwe! Między nami jest siedem lat różnicy -,- Szkoda ;( Idąc do domu, postanowiłam sobie, że będę starała się być, jak najlepszą przyjaciółką… T Y L K O przyjaciółką.
Kiedy doszłam do domu od razu pognałam do swojego pokoju i cały tusz został na mojej poduszce… Po upływie jednej godziny zrobiłam sobie przerwę w płakaniu… Czemu? Dostałam sms’a.
*HEJ ;) JAK TAM ŻYJESZ?*
Uśmiechnęłam się przez łzy. Czemu? To od Marco :)
*JA? LEPIEJ TY MÓW, CZEMU TAKI SMUTNY BYŁEŚ? ;(*
Po chwili dostałam odpowiedź:
*NIC WAŻNEGO… A CO DO TEGO POCAŁUNKU TO *brak części wiadomości**
No fuck! „brak części wiadomości”!!! Serio?! Co on chciał powiedzieć?!
*TO DOBRZE, ŻE DO NIEGO NIE DOSZŁO!* - dokończyłam wiadomość od Marco.
Po tych słowach wypowiedzianych przez Lewandowskiego, wybuchliśmy śmiechem ;D Chłopaki popłakali się ze śmiechu! Kiedy Robert męczył biedne dzieci, niespodziewanie wróciła nauczycielka z łopatą :D
- A kim pan jest? Co pan tu robi? – zdziwiła się.
- Bo wie pani… ja… ten… tego… Nie wyłączyłem żelazka! – szybko wybiegł z sali ;D
- Hahahaha! – zaśmialiśmy się, kiedy Bobek dołączył do nas xD
- Wygraaałeeeem! – zaśmiał mi się w twarz.
- O-oł… - powiedziałam -,-
Pierwszy raz przegrałam zakład z Lewandowskim! Zawsze to ja wygrywałam… Zawsze to znaczy przez ten ostatni miesiąc xD
- Oj weź Lewy… Raz mi daruj – uśmiechnęłam się.
- Nie ma takiej opcji! Pierwszy raz wygrałem z tobą! Oł je! Lewy wygrał! Kamila przegrała! – tańczył z radości.
- Hahaha! – zaśmiali się wszyscy.
Opuściliśmy przedszkole. Chodziliśmy sobie po mieście. Nagle Lewemu się cos przypomniało.
- Zaraz! Miałem ci wymyślać karę Kamilko! – zaśmiał się.
- Już myślałam, że zapomniałeś! – powiedziałam, a oni zaczęli się śmiać.
- No chyba nie! A najlepsze jest to, że już wiem, co musisz zrobić! – zaśmiał się złowieszczo.
- No słucham…
- Musisz… - popatrzył na mnie diabelskim wzrokiem.
- Muszę…
- Musisz…
- Lewandowski! – powiedział Kuba, który wraz z resztą był bardzo ciekaw mojej kary -,-
- Musisz pocałować Reusa! – wykrzyczał.
- Co?! – obydwoje (ja i Marco) popatrzeliśmy na niego, jak na idiotę…
- No nie udawajcie… widać, że się kochacie – powiedział, a tamta dwójka potaknęła.
- Wcale nie! – powiedziałam.
- No właśnie! – poparł mnie Marco.
- Wcale tak! – powiedzieli na raz.
- Buzi –buzi, albo idziesz do kościoła księdza miotłą walnąć! – powiedział Lewandowski myśląc, ze zostanie zagłuszony xD
- Co? – ja.
- Do kościoła? – Łukasz.
- Jakiego księdza? – Marco.
- Miotłą? – Kuba.
- To co słyszeliście! Więc jak Kamilko? – znów ten jego złowieszczy uśmiech -,-
- Nienawidzę cię – powiedziałam wystawiając mu język.
- Też cie kocham! – przytulił mnie.
- Dajesz! To jeden niewinny całus! – powiedział Łukasz.
- Odważysz się! Zamkniemy oczy! – powiedział mój kochany Kubuś!
- Bo pójdziesz to księdza! – pogroził Lewy.
- Głupki z was! – powiedziałam.
Musze to zrobić… Popatrzyłam na tą trójkę, która się szczerzyła, jak już nie powiem kto… Potem spojrzałam na Marco. Na jego twarzy widniał uśmiech ;) Podeszłam do niego. Tak – bałam się. Podeszłam do niego. Spojrzałam do góry na jego twarz. Następnie do tyłu, na te uchachane mordy -,- Znów w przód. Marco się lekko uśmiechnął. Serce waliło mi jak szalone… Raz. Dwa. Trzy…
- O! To tu się skryliście! – powiedziała Agata.
- Nie teraz! Idź sobie żono! – „odgonił” ją Kuba ;D
- Hej ciociu – przytuliłam ją.
Uffff… Uratowała mnie! Yes! <3
- No hej słonko – uśmiechnęła się.
- A miało być tak pięknie! – przytupnął Robert.
- Wcale nie! – powiedziałam.
- Dobra… Nie chce wiedzieć, co miało się stać – zaśmiała się Agata – ale z tobą, Kubusiu pogadam w domu! Chciałeś mnie wygonić!
- Jaaa? Nieee! A gdzie Oliwka? – spytał.
Agata wszystko wyjaśniała. Ja udawałam, że słucham, ale zerknęłam na SMUTNĄ twarz Marco. Co się stało? Czemu on posmutniał? W 100 % wolę, gdy się uśmiecha!
- Wiecie, co? Przypomniałem sobie, że muszę się z Mario spotkać – zarzucił i poszedł.
- Pa – powiedzieli.
Ja nie powiedziałam nic. Mój wzrok zniżył się nieco i patrzyłam na ziemię… Smutno ;(
- Wiecie co? Ja też pójdę do domu… Jakoś mnie głowa rozbolała – skłamałam.
- Okej – powiedziała Agata – My jeszcze pójdziemy po Oliwkę i wstąpimy do sklepu :)
- Jasne – uśmiechnęłam się sztywno i ruszyłam do domu.
Przed oczami miałam smutną twarz Marco ;( Zmieniłam się… Wcześniej inni mnie w ogóle nie obchodzili… Dużo się tu nauczyłam. Przestałam być egoistką. Jeszcze na nikim mi tak nie zależało, jak na Marco. Martwię się o niego. Mam nadzieję, że nie wziął tego niedoszłego karnego pocałunku do serca… Jeszcze mógłby się na mnie obrazić! My jesteśmy tylko przyjaciółmi… NIESTETY! ;( Podoba mi się… Nic na to nie poradzę! Wiem, że on mnie nie kocha, tylko lubi, jak przyjaciółkę. Pomimo to, robię sobie tą cholerną nadzieję, że będziemy razem! Ta! Chyba w moich najpiękniejszych snach! Zresztą to nawet niemożliwe! Między nami jest siedem lat różnicy -,- Szkoda ;( Idąc do domu, postanowiłam sobie, że będę starała się być, jak najlepszą przyjaciółką… T Y L K O przyjaciółką.
Kiedy doszłam do domu od razu pognałam do swojego pokoju i cały tusz został na mojej poduszce… Po upływie jednej godziny zrobiłam sobie przerwę w płakaniu… Czemu? Dostałam sms’a.
*HEJ ;) JAK TAM ŻYJESZ?*
Uśmiechnęłam się przez łzy. Czemu? To od Marco :)
*JA? LEPIEJ TY MÓW, CZEMU TAKI SMUTNY BYŁEŚ? ;(*
Po chwili dostałam odpowiedź:
*NIC WAŻNEGO… A CO DO TEGO POCAŁUNKU TO *brak części wiadomości**
No fuck! „brak części wiadomości”!!! Serio?! Co on chciał powiedzieć?!
*TO DOBRZE, ŻE DO NIEGO NIE DOSZŁO!* - dokończyłam wiadomość od Marco.
*MARCO REUS*
*TO DOBRZE, ŻE DO NIEGO NIE DOSZŁO!* - dostałem wiadomość od
Kamili.
- Nie! Wręcz przeciwnie! Nic nie rozumiesz! Kocham Cię!!!
- Mówiłeś coś słoneczko? – spytała Caro, która weszła do pokoju.
- Nie ;) Skąd kochanie : )
- Ale ja coś słyszałam – powiedziała.
- Rozmawiałem z Mario… Mówiłem mu, jak bardzo kocham moją księżniczkę – zaczęliśmy się całować.
- Nie! Wręcz przeciwnie! Nic nie rozumiesz! Kocham Cię!!!
- Mówiłeś coś słoneczko? – spytała Caro, która weszła do pokoju.
- Nie ;) Skąd kochanie : )
- Ale ja coś słyszałam – powiedziała.
- Rozmawiałem z Mario… Mówiłem mu, jak bardzo kocham moją księżniczkę – zaczęliśmy się całować.
--------------------------
Hej ;3 trochę zamieszania zrobiłam, ale akcja się rozkręca ;) Ale upał! Jeszcze przez mojego kochanego chłopaka musiałam dwa razy tyle do domu wracać! ;D <3
KOMENTUJCIE ;3
KOMENTUJCIE ;3
Super, super, szkoda ze nie dokończyli. UGH@ Carolin, jak ja jej nie cierpię ;/ Czekam na następny. Pozdrawiam i zapraszam do siebie na 19 rozdział: http://wygraliciktorzyniezwatpili.blogspot.com/ ;D
OdpowiedzUsuńSuper super super super...
OdpowiedzUsuńA upał mamy taki sam:)
Super :) Fajnie, że Marco w opowiadaniu nie jest singlem :) Akcja będzie się rozkręcała :) Liczę na dreszczyk emocji w kolejnych rozdziałach :) zapraszam do siebie na 24 rozdział :) http://paulinaimarco.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńNiech ta Caroline spada! Niech Kamila będzie z Marco!
OdpowiedzUsuńRozdział zajebisty <3
Wyczekuję kolejnego!
Zapraszam do mnie i pozdrawiam ;)
Corolin niech ta szmata spada na drzewo kuzwa :)
OdpowiedzUsuńDopiero tutaj zajrzałam ale postaram się nadrobić :) Rozdział cudowny <3 Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńZapraszam też do mnie, mile widziane komentarze
http://tyleniespelnionychmarzen.blogspot.com/
http://bozenawojtekstory.blogspot.com/
cud miód malina. niech ta Caro spindala , bo popsuje wszystko.
OdpowiedzUsuń